29 stycznia 2016

"Ściana"



Ciemne chmury przykryły spokojne miasteczko. Drzewa niebezpiecznie zachwiały się, a liście wydały z siebie odgłos przypominający krzyk. Z hebanowego nieba spadały ciężkie krople deszczu, który stukał w okna, jakby również był w rozpaczy. Na ulicach powstawały kałuże, gromadziło się w nich coraz więcej wody. Nic nie wskazywało na tak nagłą zmianę pogody. Mimo wczesnej pory listopadowego dnia na dworze panował mrok. Patrzyłem na ten ponury obraz przez okno w swoim domu.
  – Wyjdziemy do kina? – Moje rozmyślania przerwał głos żony.
  Odwróciłem się. Ania była trzydziestosześcioletnią, mało atrakcyjną blondynką przy kości, o pociągłej twarzy i prostych włosach, sięgających za ramiona.
  – Nie dzisiaj. Jestem zmęczony – powiedziałem łagodnie, spoglądając na nią szarymi oczami.
  – No tak. Ciągle jesteś zmęczony. Powinieneś wziąć urlop…
  – Wiesz przecież, że nie mogę. Muszę pracować. – Westchnąłem.
  – Uważam, że przydałoby ci się trochę odpoczynku. – Ania oparła dłonie na biodrach dla podkreślenia swojego zdania.
  – Będę odpoczywał w niebie. Poza tym lubię swoją pracę.
  – Żebyś mi czasem nie padł przy tej robocie!
  – Może zamówimy pizzę? Taką jak lubisz – zmieniłem temat, chcąc udobruchać żonę. Moje wąskie usta rozciągnęły się w uśmiechu.
  – No… Zgoda. – Podeszła do mnie.
  Byłem od niej wyższy o kilkanaście centymetrów, więc pochyliłem się, aby dać buziaka w zmysłowe usta pomalowane różową szminką.
  Ania oddała mi pocałunek z niezwykłą żarliwością…

  Wtorek zapowiadał się na kolejny, monotonny dzień. Między jedną a drugą operacją musiałem wypić kubek mocnej kawy, żeby dotrwać do końca dnia.
  To dopiero początek tygodnia… Ale lubię swoją pracę.
  Stałem teraz oparty o ścianę w jednym z lekarskich gabinetów, kiedy do środka wszedł neurochirurg, z którym się przyjaźniłem i nieraz pracowałem. Dobiegający pięćdziesiątki mężczyzna miał przerzedzone, brunatne włosy i kilkudniowy zarost. Sprawiał wrażenie zmęczonego życiem człowieka.
  – Mam ochotę udusić tę kobietę! – zawołał zdenerwowany, podchodząc do stolika.
  – Którą? – zapytałem szczerze zdziwiony.
  Przejechałem dłońmi po szerokiej, gładko ogolonej twarzy, ignorując wyczerpanie.
  – Matkę Renaty.
  – Co ci zrobiła?
  – Dziś rano przychodzę na obchód, a tu ona suszy włosy suszarką! Jeszcze zakłada nogę na nogę i patrzy w lusterko! Wyobrażasz to sobie, Stefan?!
   – Nie bardzo.
  – A jak była mocno umalowana! Jakby szła na zabawę! Myśli, że jest na pokazie mody! – kontynuował swoje złości Henryk, wlewając gorącą wodę do szklanki.
  Westchnąłem.
  – Jesteśmy w szpitalu i musimy się przyzwyczaić do tego, że codziennie przewijają się przez niego różni ludzie. – Wziąłem do ręki kubek z cappuccino.
  – Wiem… Ale czasem niektórzy rodzice doprowadzają mnie do szału!
   – Co ty mówisz? Ty i szał? – Zmarszczyłem brwi, ukrywszy rozbawienie. – Jesteś zawsze oazą spokoju.
  – Duszę go w sobie. – Kolega gwałtownie zamieszał łyżeczką kawę.
  Rozumiałem to doskonale. Pomyślałem, iż nawet najbardziej opanowane osoby w końcu eksplodują gniewem. 
  Nasza praca właśnie polega na obcowaniu ze społeczeństwem. Musimy leczyć chore dzieci. Ale lekarz też człowiek, kiedyś nie wytrzymuje napięcia emocjonalnego i wybucha…
  Do pokoju weszła pielęgniarka ubrana w różowy kostium.
  – Panowie, chłopiec został już zawieziony na blok. – Obdarzyła nas surowym spojrzeniem.
  Jakoś jej szczególnie nie lubiłem. Może dlatego, że zawsze była taka poważna. Ale nie mnie to oceniać. Starczy, że się tolerujemy.
  Odstawiłem prawie pusty kubek na stolik.
  – No to zabieramy się do pracy. – Klasnąłem w dłonie. – Heniu, tylko nie przenoś wściekłości na tego małego kawalera. – Lubiłem pieszczotliwie zwracać się do swoich pacjentów.
  Henryk uniósł kąciki ust w uśmiechu, a wtedy pojawiły się zmarszczki wokół jego oczu.

28 stycznia 2016

Opowieści


» 01. ŚCIANA
Gatunek: Obyczajowy
 
Gatunek: Fantastyka
  Gatunek: Obyczajowy

» 04. SZLACHETNOŚĆ cz. I
Gatunek: Obyczajowy

» 04. SZLACHETNOŚĆ cz. II
Gatunek: Obyczajowy

» 04. SZLACHETNOŚĆ cz. III
Gatunek: Obyczajowy

» 05. ŚWIĄTYNIA EMOCJI
Gatunek: Obyczajowy

» 06. ŻYCIE
Gatunek: Dramat

27 stycznia 2016

Ważne informacje


 
 
● Nie kopiuj, nie kradnij moich prac! Wszelkie zamieszczone na stronie opowiadania stanowią wyłączną własność ich autorki Sovassbedlly (dawniej Sovbedlly). Jakiekolwiek kopiowanie, zmienianie i rozpowszechnianie materiałów w celach innych niż użytek własny jest zabronione i podlega karze zgodnie z: Dz. U. Nr 24, poz 83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Każda opinia to motywacja do dalszego pisania!
Czytasz = komentujesz = motywujesz :) 
● Szanuję konstruktywną krytykę, ale nie hejtuj. Typowo złośliwe komentarze pisane z anonima lub podpisane krótką nazwą będą ignorowane. Bądź odważny/a i podpisz się. ;)
Imiona, nazwiska bohaterów oraz wszelkie sytuacje w opowiadaniach są zupełnie wymyślone przeze mnie! Przepraszam za jakiekolwiek prawdopodobieństwa do prawdziwych zdarzeń.
 ● O nowych opowiadaniach informuję przez spamowniki na blogach i na e-mailu, Gadu-Gadu.
  Reklamy blogów i inne powiadomienia proszę pisać tylko w specjalnym dziale "SPAM"!
Nie bawię się w nominacje do LBA i inne zabawy.
Calliste Secret Templates